Dokładnie chodzi o to czego w Hiszpanii nie zobaczysz, nie doświadczysz, a pewnie nawet nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy.
Ok, racja, piszę „w Hiszpanii” ale tak naprawdę chodzi mi o Andaluzję, albo wręcz samą prowincję Sewilli. Hiszpania jest tak duża i zróżnicowana pod względem ekonomicznym, kulturowym a nawet językowym, że staram się unikać wszelkich ekstremum. Jednak na poczet tego tekstu powiedzmy, że jest to lista rzeczy których w Hiszpanii nie znajdziecie a w Polsce są tak oczywiste że nawet nikt na nie nie zwraca uwagi na ich obecność.

Do wpisu zainspirowało mnie kilka ostatnich rozmów z polakami, w których trakcie zdałam sobie sprawę, że sama nawet nie zwróciłam uwagi że od 5 lat (czyli od kiedy mieszkam w Sewilli) tych rzeczy nie widziałam, nie poczułam lub nie doświadczyłam.

Kampanie społeczne

Oczywiście strajki, demonstracje, marsze i protesty, jak najbardziej, w końcu to przywilej demokratycznego państwa, zatem jest ich tutaj mnóstwo. Chodzi mi jednak o kampanie społeczne, które mają dotrzeć do przeciętnego Juana i Marii Carmen drogą telewizyjną, drukowaną, za pośrednictwem mediów społecznościowych lub bilbordów na ulicy.  Kojarzycie na pewno polskie akcje o bezpiecznej jeździe, posiłkach dla dzieci w szkołach, o nie piciu alkoholu przez kobiety w ciąży, o przemocy, molestowaniu etc. O tym wszystkim co z polskiej perspektywy w sposób całkowicie naturalny istnieje w krajobrazie społecznym, tutaj ewentualnie coś napomkną w telewizji śniadaniowej.

Bilboardy i reklamy

Na ulicach, budynkach czy wzdłuż autostrad. Właściwie dopiero wizyta w Polsce po dłuższym pobycie w Hiszpanii uświadomiła mi jak bardzo nasze miasta są zaśmiecone takimi reklamami. Może i na Times Square wygląda to atrakcyjnie, ale wątpliwej estetycznej jakości reklamy mechaników samochodowych to naprawdę nie to samo. Poza tym w Hiszpanii odkryłam też jak bardzo brak reklam wzdłuż dróg wpływa na komfort jazdy. Nic nie rozprasza, wyraźnie widać wszystkie znaki i ważne oznaczenia. Nawet jeśli szukamy miejsca na nocleg czy obiad, możemy kierować się ujednoliconymi znakami, które sygnalizują, że na przykład za X metrów będzie restauracja. Podobnie z przykrywanymi reklamami budynkami. W Hiszpanii nie ma na to zgody. Jedynie w sytuacji gdy budynek jest restaurowany lub przebudowywany, może być zakryty informacją o firmie która realizuje lub zarządza danym projektem.

Promocje na jedzenie i Happy Hours

Promocje, dodatkowy drink czy butelka prosseco w barze czy restauracji to naprawdę coś niespotykanego. Nie wiem jak można to wytłumaczyć w inny sposób jak tylko tym, że w Hiszpanii jedzenie „na mieście” jest czymś tak normalnym i oczywistym, że nikogo do tego nie trzeba zachęcać specjalnymi cenami i ofertami. Na piwo, wino i tapasy zawsze znajdą się chętni.

Filmów w oryginale z napisami
Niestety dla osób bez znajomości języka hiszpańskiego wizyta w lokalnym kinie może być problematyczna. Zdecydowana większość filmów w kinach jest z dubbingiem i bez napisów. W Sewilli kin z oryginalną wersją filmów (zazwyczaj angielską) jest ledwie kilka. Z czego wynika taki stan rzeczy? Ogólnie przyjmuje się że chodzi o umożliwienie wizyt w kinie osobom starszym i dzieciom, które w mniejszym stopniu rozumieją język angielski. Poza tym Hiszpania bardzo dba o czystość swojego języka i normalne jest tłumaczenie praktycznie wszystkiego a anglicyzmy występują niezmiernie rzadko. Jeśli zdecydujecie się na tę wersję rozrywki szukajcie seansów z oznaczeniem VOS (versión original subtitulada, czyli wersja oryginalna z napisami hiszpańskimi).

Smaczne  słodycze
To mnie najbardziej boli, bo piszę ten tekst w polski Tłusty Czwartek i zewsząd zalewa mnie fala zdjęć pączusiów i faworków, i wszyscy chwalą się tym ile już zjedli lub ile planują, a ja nie mam takiej możliwości. Co najwyżej mogę przejechać się po lokalnych lidlach w poszukiwaniu berlina z dżemem truskawowym i pudrem (to wersja hiszpańskiego pączka, która chyba najbliżej stała obok tego polskiego, ale i tak to był jakiś 30 rząd za pączkiem z ul Chmielnej). Andaluzyjskie słodycze są niesamowicie słodkie, z dużą ilością miodu lub cukru. Niektóre przypominają trochę baklawę (co zrozumiałe ze względu na połączenia historyczne), jednak według mnie najprościej określić je jako bezsmakowe i przesłodzone. Prawdziwie smaczne desery jak szarlotka, ciasto marchewkowe czy rabarbarowe, sernik z sosem truskawkowym, to pyszności na które lepiej się tu nie nastawiać. A jeśli już was bardzo najdzie na słodycze, polecam przejść się do tych nowszych, bardziej nowoczesnych kawiarnio – herbaciarni. Tam często można spotkać ciasta domowej roboty, może nie będą one tradycyjnie andaluzyjskie, ale na pewno smaczne.

Dodaj komentarz