Hiszpanie mają na punkcie jedzenia kompletnego bzika. Od kiedy mieszkam w Sewilli mam wrażenie, że w tym regionie bzik przybiera na sile. Najprościej ujmując życie jedzeniem się toczy. Ponieważ „Los Sevillanos” tak bardzo kochają jedzenie, ich karty dań są niewyobrażalnie rozbudowane. Całe szczęście, że są tapasy, więc możemy spróbować kilku dań na raz, nie wydając wiele i nie objadając się do rozpuku.
Przygotowałam listę 10 dań (tapasów) których musicie spróbować będąc w Andaluzji a przede wszystkim w Sewilli. Lista mogłaby być dłuższa, ale nie dajmy się zwariować, żaden żołądek by tego nie przyjął.
Do rzeczy. 10 Must-Eat Andalusia Food
GAZPACHO – tego przysmaku przedstawiać nie trzeba. Niektórzy uważają, że to nasza pomidorowa, ale w wersji chłodnikowej. Nie do końca tak jest, bo w gazpacho nie wyczujecie ani grama wody (chyba, że kucharz postanowił rozmnożyć pokarm w „cudowny sposób”). Wyczujecie za to zmiksowane pomidory, oliwę z oliwek i mnóstwo czosnku. Dokładny przepis podam przy innej okazji.
CHICHARRONES DE CADIZ – w Sewilli się tym objadają. Jak większość tradycyjnych dań kuchni hiszpańskiej, nie jest to danie wegetariańskie. Chicharones (lub po prostu Cadiz) to smażone, dość tłuste i mocno osolone kawałki wieprzowiny. Podawane z twardym pieczywem, które nabijamy na wykałaczki.
TORTILLA DE PATATAS – czyli nasz omlet z wcześniej podsmażanymi ziemniakami i cebulką. Każda szanująca się pani domu przygotowuje wyśmienitą tortille de patatas, a nawet jeśli nie jest wyśmienita, nie radzę się wychylać z takimi zwierzeniami.
SALMOREJO – to gazpacho tylko bardziej gęste i smaczniejsze. Przygotowuje się je z pomidorów i pieczywa. Chleb nadaje zupę gęstości przez co w przeciwieństwie do gazpacho, salmorejo nie nadaję się do picia (trzeba jeść łyżką). Podaje się je zazwyczaj z gotowanym jajkiem lub/i świeżym ogórkiem.
CALAMAR A LA PLANCHA – to smażone w głębokim tłuszczu krążki kalmarów skrapiane sokiem z cytryny. Niby nic odkrywczego, ale tutejsze targi rybne słyną ze znakomitej jakości ryb i owoców morza, warto więc spróbować tego świeżego przysmaku.
ESPINACES CON GARBANZOS – jedno z najpopularniejszych sewilskich dań wegetariańskich to smażony na oliwie szpinak z ciecierzycą. Czasem można spotkać wersję również z papryką, w zależności od inwencji twórczej kucharza.
CROQUETAS DE JAMON – niewielkie smażone krokieciki z kawałkami dojrzałej iberyjskiej szynki w środku. Dosłownie rozpływają się w ustach. Niebo w gębie.
CHORIZO IBERICO – chorizo to po papryce, oliwie i pomidorach, główny towar eksportowy Hiszpanii, przynajmniej do takich wniosków można dojść patrząc na ilości w jakich Hiszpanie spożywają chorizo. Chorizo Iberico zazwyczaj jest smażone w czerwonym winie. Ale można też spotkać wersje na zimno.
ENSALADILLA (RUSA) – danie zbliżone do polskiej sałatki warzywnej. Andaluzyjczycy dodają jednak do niej rybę (zazwyczaj jest to tuńczyk) i ogromne ilości majonezu. Ensaladilla to jednej z najpopularniejszych tapasów wśród tubylców, ale niestety nie wszędzie smakuje idealnie. Warto spróbować jej w kilku miejscach i nie zrażać się jeśli pierwsza próba będzie nietrafiona
CHURROS – jedyne „nie tapas” na liście. Churros to danie śniadaniowe i nie ma szans by w Sewilli dostać je po godzinie 11. W mieście jest tylko kilka miejsc, gdzie rzeczywiście warto się po nie wybrać. Churros to smażone w głębokim tłuszczu zawijane ciasto, o konsystencji przypominającej nasze placki, które tuż przed podaniem jest cięte na mniejsze kawałki. Same w sobie nie są zbyt słodkie za to maczane w gorącej czekoladzie smakują niebiańsko. Może to nie pełnowartościowe płatki owsiane ani jogurt z owocami, ale kto by się tym przejmował.
Praktyczna rada 1:
Cena tapasów w Sewilli (w mniejszych miejscowościach w Andaluzji jest taniej) to 2 – 2,5 euro. Czasem można znaleźć bary z tapasami za 3 euro i w niektórych przypadkach warto się na nie skusić. Zdarza się, że są to rzeczywiście wyjątkowe smaki. Jednak gdy w karcie widzimy wyższe ceny, lepiej unikać tego miejsca, żaden Sewilijczyk by tam nie zjadł.Praktyczna rada 2.
Szukajcie barów z zaznaczonymi cenami. Jeśli ich nie ma, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w barze posługują się „menu turystycznym”, droższym dla turystów i tańszym dla lokalesów.